staruszek mógł grać teraz w szachy
koledzy zazdrościliby kolejnej wygranej
z czasem znalazłby się na liście bohaterów
no wiesz autografy kobiety i te sprawy
staruszek mógł walczyć teraz z rakiem
dopóki cukier się nie rozpuści i przyjdzie jesień
wiele może się jeszcze zdarzyć
na górze wytapia się słońce
Bóg kreuje staruszka
ten nie ma wyboru
oddaje partie bez walki - szach mat
NIEKOŃCZĄCA SIĘ MIŁOŚĆ
niedziela, 17 lipca 2011
poniedziałek, 11 lipca 2011
Wskazana nieobecnosc
powiedz i co z tego ze mnie przy tobie nie ma
to i tak musiało się skończyć - teraz tam albo tutaj
ty mówisz ze to miłość zbawienie
ja wstrzymuje się od głosu pisze wiersze
to jest nasza odmiana
prosty cel i różnica w słowach
wciąż pędzimy w te same miejsca
a przecież na wszystko musi przyjść kolej
wino seks zabawa
śmierć po porannym przebudzeniu
pamiętasz
ostatniego dnia lata padał deszcz
nie wiem czy to był jakiś znak
ale teraz kiedy spadam tak w dół
mam ochotę
trzymać się kurczowo twoich dłoni
to i tak musiało się skończyć - teraz tam albo tutaj
ty mówisz ze to miłość zbawienie
ja wstrzymuje się od głosu pisze wiersze
to jest nasza odmiana
prosty cel i różnica w słowach
wciąż pędzimy w te same miejsca
a przecież na wszystko musi przyjść kolej
wino seks zabawa
śmierć po porannym przebudzeniu
pamiętasz
ostatniego dnia lata padał deszcz
nie wiem czy to był jakiś znak
ale teraz kiedy spadam tak w dół
mam ochotę
trzymać się kurczowo twoich dłoni
środa, 11 maja 2011
Żonie
zatem pewnie to przeznaczenie
i będziemy żyć jak w bajce
do śmierci będziemy umierać życiem
życiem żyć do śmierci na najwyższych obrotach
stworzyłem cię słowem na pochmurnym niebie
ścinałem włosy licząc zdrowe cebulki
na gałęziach wiatr tuli liście
drzewa połykają mgłę mokną w deszczu
leczą schorowaną korę
uwierz szczęście trzyma się w otwartych dłoniach
ściska jak żyły w pośpiechu mówiąc kocham
twoje linie papilarne prowadzą mnie do domu
zbudowanego na czterolistnej koniczynie
wczoraj nie byłem tym kim jestem
dojrzałem
powietrze osadzam na zaparowanych szybach
rysuję nieskończoność o zapachu róż
odnalazłem cię w promykach słońca
płynących po górskiej rzece
schowałem pod powieką kształty ciała
dlatego oddychaj kochanie - oddychaj głębiej
chce czuć jak kwitnie w nas miłość
to nieprawda że wszystko jest piękne
wszystko to ty
i będziemy żyć jak w bajce
do śmierci będziemy umierać życiem
życiem żyć do śmierci na najwyższych obrotach
stworzyłem cię słowem na pochmurnym niebie
ścinałem włosy licząc zdrowe cebulki
na gałęziach wiatr tuli liście
drzewa połykają mgłę mokną w deszczu
leczą schorowaną korę
uwierz szczęście trzyma się w otwartych dłoniach
ściska jak żyły w pośpiechu mówiąc kocham
twoje linie papilarne prowadzą mnie do domu
zbudowanego na czterolistnej koniczynie
wczoraj nie byłem tym kim jestem
dojrzałem
powietrze osadzam na zaparowanych szybach
rysuję nieskończoność o zapachu róż
odnalazłem cię w promykach słońca
płynących po górskiej rzece
schowałem pod powieką kształty ciała
dlatego oddychaj kochanie - oddychaj głębiej
chce czuć jak kwitnie w nas miłość
to nieprawda że wszystko jest piękne
wszystko to ty
Ostateczność zawsze boli
I.
pierwszy raz całowałem trzy minuty
później było pięć
dojrzałość zwiększa pojemność płuc
księżyc siedział cicho na gałęziach drzew
zrywał liście pytając kocha nie kocha
II.
zima przyszła niespodziewanie szybko
dziewczyna od pocałunków wyjechała w podróż
zabrała świerszcza symbol miłości
mówiła że teraz będzie mu dobrze
tam dokąd się wybiera zwierzęta mówią ludzkim głosem
kot udając że śpi przywiązywał się coraz bardziej
III.
ostatniej nocy siedzieliśmy na tym samym łóżku
skóra wilgotniała tracąc zapach róż
wtedy zrozumiałem że ludzie z czasem przestają rozmawiać
słyszą podwójnie
udawałem chłopca który potrzebuje matki
księżyc krępował się moją obecnością
IV.
zapomnienie jest naprawdę trudne
znowu budzę się i pamiętam coraz więcej
kot nie sypia już na parapecie
leży zakopany w ogródku
na szczęście i ja niedługo odchodzę
napiszę jeszcze wiersz może dwa
V.
taki z całkowicie przewidywalną strukturą
bo zrozumienie to podstawa
spotkajmy się o dwudziestej na pierwszym zjeździe
będziemy bawić się w szczęście
później już tylko wiosna wiosna
pierwszy raz całowałem trzy minuty
później było pięć
dojrzałość zwiększa pojemność płuc
księżyc siedział cicho na gałęziach drzew
zrywał liście pytając kocha nie kocha
II.
zima przyszła niespodziewanie szybko
dziewczyna od pocałunków wyjechała w podróż
zabrała świerszcza symbol miłości
mówiła że teraz będzie mu dobrze
tam dokąd się wybiera zwierzęta mówią ludzkim głosem
kot udając że śpi przywiązywał się coraz bardziej
III.
ostatniej nocy siedzieliśmy na tym samym łóżku
skóra wilgotniała tracąc zapach róż
wtedy zrozumiałem że ludzie z czasem przestają rozmawiać
słyszą podwójnie
udawałem chłopca który potrzebuje matki
księżyc krępował się moją obecnością
IV.
zapomnienie jest naprawdę trudne
znowu budzę się i pamiętam coraz więcej
kot nie sypia już na parapecie
leży zakopany w ogródku
na szczęście i ja niedługo odchodzę
napiszę jeszcze wiersz może dwa
V.
taki z całkowicie przewidywalną strukturą
bo zrozumienie to podstawa
spotkajmy się o dwudziestej na pierwszym zjeździe
będziemy bawić się w szczęście
później już tylko wiosna wiosna
***
Ele mele dudki - wspomnienia pęcznieją w brzuchu
jak nienarodzone dziecko
obracają się we mnie każdej nocy
to nie moja wina że dorosłeś
brakuje inspiracji
pamiętasz jak pielęgnowałeś we mnie miłość
mówiłeś że pragnienia osadzają się na wargach
teraz jesteś ślepy
nie wiesz gdzie właściwie jest nasz dom
po tym co było wczoraj piję coraz więcej
myślę że to depresja
lekarz poradził spalić wszystkie zdjęcia
mosty schować w rękaw pod samą brodę
wiesz że chciałbym narodzić się jeszcze raz
staranniej niż poprzednio
potem nie wydarzy się już nic
żadnych mdłości skurczów powiek
jesteś nowy
czysty jak ekran który właśnie zgasł
czy tak właśnie wygląda śmierć
jak nienarodzone dziecko
obracają się we mnie każdej nocy
to nie moja wina że dorosłeś
brakuje inspiracji
pamiętasz jak pielęgnowałeś we mnie miłość
mówiłeś że pragnienia osadzają się na wargach
teraz jesteś ślepy
nie wiesz gdzie właściwie jest nasz dom
po tym co było wczoraj piję coraz więcej
myślę że to depresja
lekarz poradził spalić wszystkie zdjęcia
mosty schować w rękaw pod samą brodę
wiesz że chciałbym narodzić się jeszcze raz
staranniej niż poprzednio
potem nie wydarzy się już nic
żadnych mdłości skurczów powiek
jesteś nowy
czysty jak ekran który właśnie zgasł
czy tak właśnie wygląda śmierć
Stan uzależnienia - Kobiecie życia
odkąd poczułem cie na ustach
nigdzie więcej nie mogłem się zatrzymać
wycinasz mnie śladami śniegu
znacząc drogi nieprzebyte
wzrok podąża na szczyty gór
z zieloną łąką pełną kwiatów
wplatasz motyle w opuszki palców
jeszcze staniemy przy sobie
złożymy w całość połamane konary drzew
ukradniemy godziny z wypisaną datą odejścia
będziemy żyć długo i szczęśliwie
jak w legendach które opowiadała babcia
między nami podupadają fundamenty myśli
rozpryskuje się światło
szukamy siebie w uliczkach niespełnionych marzeń
odpowiadasz ciszą formułując argumenty
gdzie byłaś kiedy siedziałem przy oknie
odchodziłem w powiewie wiatru
zasłaniałem oczy
odkładając na miejsce resztki nas
dlaczego
miałem wrażenia że tego właśnie chcesz
nigdzie więcej nie mogłem się zatrzymać
wycinasz mnie śladami śniegu
znacząc drogi nieprzebyte
wzrok podąża na szczyty gór
z zieloną łąką pełną kwiatów
wplatasz motyle w opuszki palców
jeszcze staniemy przy sobie
złożymy w całość połamane konary drzew
ukradniemy godziny z wypisaną datą odejścia
będziemy żyć długo i szczęśliwie
jak w legendach które opowiadała babcia
między nami podupadają fundamenty myśli
rozpryskuje się światło
szukamy siebie w uliczkach niespełnionych marzeń
odpowiadasz ciszą formułując argumenty
gdzie byłaś kiedy siedziałem przy oknie
odchodziłem w powiewie wiatru
zasłaniałem oczy
odkładając na miejsce resztki nas
dlaczego
miałem wrażenia że tego właśnie chcesz
Po prostu bądź - Żonie
kobieta to wspaniały wynalazek
chociaż nigdy nie mam jej przy mnie
chciałbym żebyś była moją dedykacją
liściem z drzewa otulała przed snem
za oknami wilgotnieje trawa
piasek zamienia się w niewidzialne kryształy
dłonie nakreślają mnie czułością
wtedy zawsze jestem mężczyzną
wplątujesz we mnie siebie
kształtujesz jak wiersz
pamiętaj całuj powoli
chce czuć twój szept na ustach
chociaż nigdy nie mam jej przy mnie
chciałbym żebyś była moją dedykacją
liściem z drzewa otulała przed snem
za oknami wilgotnieje trawa
piasek zamienia się w niewidzialne kryształy
dłonie nakreślają mnie czułością
wtedy zawsze jestem mężczyzną
wplątujesz we mnie siebie
kształtujesz jak wiersz
pamiętaj całuj powoli
chce czuć twój szept na ustach
Subskrybuj:
Posty (Atom)