odkąd poczułem cie na ustach
nigdzie więcej nie mogłem się zatrzymać
wycinasz mnie śladami śniegu
znacząc drogi nieprzebyte
wzrok podąża na szczyty gór
z zieloną łąką pełną kwiatów
wplatasz motyle w opuszki palców
jeszcze staniemy przy sobie
złożymy w całość połamane konary drzew
ukradniemy godziny z wypisaną datą odejścia
będziemy żyć długo i szczęśliwie
jak w legendach które opowiadała babcia
między nami podupadają fundamenty myśli
rozpryskuje się światło
szukamy siebie w uliczkach niespełnionych marzeń
odpowiadasz ciszą formułując argumenty
gdzie byłaś kiedy siedziałem przy oknie
odchodziłem w powiewie wiatru
zasłaniałem oczy
odkładając na miejsce resztki nas
dlaczego
miałem wrażenia że tego właśnie chcesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz