piątek, 6 maja 2011

Chciałbym żeby tak było






mogliśmy to nazwać przypadkiem - zbieg okoliczności
a teraz ciągnie się w kółko w dół

na próżno rozkładamy chwile i ręce do Boga
to nasza sprawa problem przywiązanie
etap przez który trzeba przejść przebiec
przeczołgać się choćby po świetle księżyca

liczę do trzech
mylą się liczby matematyka była moją słabą stroną
ta lepsza to przeznaczenie i oddycham na progu życia

kiedy chwytasz rękę i zwyczajnie mam pietra
próbuję wyrwać się słowem
notorycznie rozpisać na tysiące wierszy
obejść od zewnątrz
przestać wkładać palce w otwarte rany

teraz już nie wiem czym jest miłość
na jakim pułapie dosięgamy gwiazd
kiedy każda myśl przybliża nas do końca

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę ,że mogę nadal czytać Twoje wiersze :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie cieszy że ktoś je czyta:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń