sobota, 30 kwietnia 2011

Tu i teraz - współcześnie

Ojcze Nasz który zesłałeś mamie chorobę
a mnie odebrałeś sprawność w nogach
przebacz wczorajsze bluźnierstwo
i zniszczenie obrazka Najświętszej Panienki

bądź wola Twoja tutaj na oddziale intensywnej opieki
jak i na autostradach gdzie młodzież łapie czas
w plastikowe worki i otwierane szyberdachy
do domu prowadź ich Panie po śladach stóp swoich
a ręka niech wskazuje kierunek marszu

chleba powszedniego który drożeje z dnia na dzień
niech nie zabraknie na stole
a krzesła zapełnią się tymi którzy odeszli tamtej wiosny

i odpuść nam grzechy popełnione nieświadomie
po alkoholu człowiek przestaje myśleć
winnym zapomnij a skazanym zapewnij resocjalizację
na polach nieskończonego cierpienia

tak by każdy człowiek dążył do Zbawienia za życia
a nie po śmierci

Z cyklu "Bajki Skromnego" - druga

przyjaciel jest jak kieszonkowiec
nigdy nie wiesz kiedy coś zabierze

Gucio ze swoimi kompleksami był zawsze w cieniu
najczęściej Maji o której mówił "księżniczka"
śnił o niej przynajmniej dwa razy na dobę
taki poczciwy solidny brach
co kiedyś z miłości popełni samobójstwo
bo przecież każda przyjaźń oczekuje czegoś więcej
niż słowo dziękuje po kolejnej przysłudze

pamiętacie Kopciuszka
dzisiaj dziewczynki szukają sponsorów
dobra wróżka z grubym portfelem
najczęściej po czterdziestce żonaty z dziećmi
i nie martwi nawet zgubiony pantofelek
szafa pełna
więc można żyć długo i szczęśliwie

piękno to jednak coś ważnego w tym świecie
- szepnęło Brzydkie Kaczątko
bo przecież czym nadrobić brak inteligencji
głupotę i zacofanie
jak nie uśmiechem i uroczą twarzyczką
a bajki utwierdzają nas tylko w tym
że nie mając nic zostaniesz odrzuconym

Z cyklu "Bajki Skromnego" - pierwsza


Jaś z Małgosią rozsypują po lesie kokainę
tak by droga do domu dłużyła się w nieskończoność
może razem z Baba Jagą zapalą ziółko pokoju
a później wytną sadzonki
przecież za sto lat powstanie nowa historia
a w tym miejscu autostrada i droga donikąd
bo tylko tam z białych myszek robi się maskotki
a ludzie wygrzewają się przy agregatach

kiedyś wierzyłem w istnienie dobrych wróżek
takich co to za mleczny ząbek dają pieniążka
ale euro niepokojąco spada w dół
w kraju pełzająca inflacja 5% w skali roku
rodzice zaciskają pasa
a dzieci po wywiadówkach już nie chowają się po kątach
wszystko wraca do normy
jak cena cukru i usług "trzynastek" bo tylko tutaj
wiek i liczby nie grają roli

Piotruś Pan już nie fruwa ktoś podciął mu skrzydełka
może to zły Hak którego naśladuje teraz każdy chłopiec
brakuje jeszcze Calineczki miss nastolatek
co pogardziła brzydką Ropuchą i wybrała przystojnego chłopca
bo przecież bajki od małego uczą nas
że wszystko co piękne jest lepsze

piątek, 29 kwietnia 2011

Dla Niej


może jesteś tylko szkicem stworzonym przed snem
mapą rozległych pragnień
umieszczonych na końcu języka
zawsze musisz włożyć swoje trzy grosze

tak naprawdę siedzisz we mnie głębiej niż myślisz
w strugach deszczu wyrażasz się czułym pocałunkiem
odbijasz chwile dotykiem
takie uwodzenie szablonem słów

wiesz
chyba nie powinno cię tutaj być
wyglądasz bardziej obco niż wtedy
kiedy po raz pierwszy liczyliśmy gwiazdy
myliłem się mówiąc

nasza nie zgaśnie nigdy

Zwariować przyszło


przywiązałem się do ciebie słowem
smakujesz jak dojrzałość
ukryta we mnie rodzisz sny

zagnieździłem się tutaj urwaną myślą
 niewinnym spojrzeniem
kształtujesz dotyk dłoni
utrwalasz chwile

rozlewasz mnie spełnieniem
jeśli naprawdę jesteś
przyjdź

z resztkami wiary mógłbym łapać chmury
ugniatać je stopami
chciałbym żebyśmy doszli razem na koniec
szaleństwo ma twoje geny
ciągnie się w nieskończoność

ciekawi mnie tylko
czy młodość byłaby lekiem na bezsenność

W poszukiwaniu siebie


zagubionej

to dbanie o siebie nie ma nic wspólnego
z poprawnym pisaniem o miłości
jesteś dziewczynką o niebieskich oczkach
masz blond włosy i ciągle wielkie ambicje
z zapałek się nie wyrasta

to musi mieć swój początek
jak historia zbawienia w którą wierzymy

obiecałaś mi kiedyś mówić prawdę
spowiadać się od święta być dobrą żoną
mieć dwójkę dzieci którym opowiesz jak żyłem
ta sztuka nie wymaga oklasków
sprawności też nie potrzebujesz

on potem zanotował coś w pamiętniku
wyszedł na papierosa i już nie wrócił
czy tak właśnie wygląda "nigdy więcej"

Ewolucja


w dzieciństwie odmawialiśmy pacierz za zdrowie babci
dobierało się starannie zdania -Bóg czuwa
wiem że to nie łatwe wierzyć kiedy na stole pusto
dlatego mama mówiła że miłość to nie wszystko

dojrzewanie jest jak wiersz
szarpnięcie pióra wyznacza przyszłość
która później i tak okaże się zbyt trudna

wiesz
chyba jestem zbyt słaby żeby złapać twoją rękę
poprowadzić marzenia do gwiazd
tam gdzie wzrok odnajduje pierwszy zachwyt

W kawałkach (o szklance)


przecież obiecałem dotykać ust twojej duszy
dzisiaj wspomnienia wylały ostatnie krople wody
piękna ta noc
niebo zrodziło tysiące błyszczących gwiazd
tylko ty
rozbita dotykiem gniewu spoglądasz w oczy prawdzie

szklane łzy rozbijane uderzeniem zegara
zagłuszyły odgłos upadku
to nie był ikarowy lot
twarda posadzka dogorywa niedotrzymanym słowem

morderstwo w imię przyjaźni
bez odcisków zaciśniętej w ręce nadziei

Tak Bóg umiłował ludzi - zwątpienie w życie


ten chłopczyk nie potrafi pozbierać kawałków chleba
z wczoraj które nie wróci pozostały mu wpisy w pamiętniku
być może nad jego ciałem tłum gapiów postawi oskarżenia
nie chciał uciekać

padło mnóstwo pytań nie odpowiadał
to było jak wyrok po którym ciężko się pozbierać
na biurku leży niedokończony wiersz
pisał jak bardzo ją kochał

widokiem z okna przyciąga odległe wspomnienia
otwarcie nie przyzna że to koniec
do niedawna potrafił uwierzyć że marzenia się spełniają
jest bliskim przyjacielem śmierci

nerwowo wyrywa dni z życiorysu
być może jeszcze jutro założy kurtkę
tam dokąd się udaje ludzie nie muszą walczyć

Przetrwa każdą rozłąkę


miłość o której była mowa przeminęła jak babie lato
dziś nikt nie pamięta dziewczyny o błękitnych oczach
kasztanowe włosy układane na jego ramieniu
pachną wczorajszą wiosną

on

śni nocami o tym co nie wróci
opuszkami palców kształtuje wspólne jutro
oddalone tysiącem kilometrów słów

ona nie pamięta jego twarzy

tak łatwo poddała się zapomnieniu
jeden spacer który zmienił postać rzeczy

wyodrębnił szczegóły

W moim świecie


stworzyłem ciebie w pośpiechu pisząc wiersz
otuliłem kryształkiem śmiechu

w rozmnożonych ciepłem słońca dotykiem
kształtowałem przyszłość

budowałem drogi nieprzebyte
w okno życia wplotłem twoją twarz

odeszłaś

w powietrzu słychać echo wczoraj

Na rozdrożach


na potrzeby sumienia

nie byłem cichym ani spokojnym człowiekiem
chłopcem też już nie jestem
warsztat opiera się na domu
z którego wyniosłem zapach matczynych dłoni
były też noce z niedokończoną wieczerzą
 
często wspominam bieszczadzką przyrodę
ciszę otaczającą widok z podwórka
krowy sarny jeże które wydeptały ścieżkę do lasu
zbierałem wtedy pierwsze grzyby
we włosach sterczały liście drzew

o świcie robiło się obchody z psem
czasami lepiej otworzyć oczy na świat
przeczekać pierwszy zachód słońca
móc tworzyć wiersze o zapomnieniu
tkliwym językiem okazać bezmiar uczuć

niech Bóg nie zapomina o moim istnieniu
okaże cierpliwość gdy przyjdzie pora zbiorów
wciąż jestem człowiekiem
chociaż wiary ubywa z każdym ruchem pióra

Zapomnieć chciałbym


jeszcze niedawno mówiłem że piękno
wygląda jak jej twarz w blasku księżyca
w stopy wbijały się nadmorskie kamienie
byliśmy sami a tak naprawdę widziałem
miliony ludzkich oczu

nad głową brzęczały owady
podbieraliśmy dorosłym tajemnice
szkoda tylko że zabrakło odwagi na pytania
urodziłem się jakby wczoraj lub godzinę temu

później okazało się że wszystko nie jest tak proste
zakończenie musi mieć odpowiedni klimat
najlepiej późną jesienią
wystarczy odpowiednio dobrać słowa

wiersze zmieniają barwy
aż w końcu przestane do nich wracać

Przewijam się przez ostatnie chwile

to się stanie i dobrze o tym wiem
trzeba tylko dopisać ostatni wiersz
przeczekać początek maja
bo kwiecień zebrał żniwo - rozpisany na strofy
ból zdarzał się codziennie

żyletki porysowały biurko i żyły
żarówka tańczy tango
taka forma pożegnania
ślady symbole nieskończoność
każdy zagrał swoją rolę nadzwyczaj dobrze

kilka kwiatów łez odważniejsi wypowiedzą słowa
a później wiatr rozniesie chłód
poprzewraca strony życia
i będą siedzieć w ciemnej restauracji
przy butelce taniej wódki
telepać się z niedowierzania

odszedł poeta - tragedia ludzi i zwierząt
może przede wszystkim ludzi

i teraz tam zapisuje na liściach przemyślenia
miłość zawsze ma w sobie coś groźnego
słowa to początek
wszystko od nich się zaczyna

wiesz
wciąż myślę o tobie a podobno po śmierci
wszystko się kończy

czwartek, 28 kwietnia 2011

Dokąd dotrzemy w pojedynkę


chyba maj
i już bez ale można powiedzieć że to wiosna
z daleka czuć cukrową watę karmelki w kształcie liści
na balkonach porządki - wyprowadzka sikorek
słońce topi słoninę
znowu będziemy głodować do zimy

dzieci wyrzeźbiły w piaskownicy dom
prąd i gaz za darmo - żyją teraz w nieświadomości
a jutro przyjdzie burza i zostawi błoto
strzępki kartek i garść przetłuszczonych włosów
na piasku laurka dla mamy i plan ewakuacyjny
niedoczytane słowa
w końcu wszystko można dopowiedzieć

tutaj nie ma już miejsca na oddychanie
muszę to zrozumieć - odespać
odłożyć w bezpieczne miejsce
by nie być wciąż pytaniem

ale odkąd nawijam ciebie na palce
nabieram zapachu skóry
w nadgarstki wcieram smak tęczy
spróbuj w to uwierzyć

tak by płynąc na koralikach jarzębiny
po bezchmurnym niebie
dojrzeć ślady za nami

Urodzinowo


ten chłopczyk sam w sobie jest doskonałością
w wolnych chwilach skleja samoloty
marząc by kiedyś wzbić się w powietrze jak mama
którą tato nazywał aniołem

szkoda że tak mało w nim dojrzałości
chęci do życia ubywa z każdym dniem października
co roku wkłada w tort świeczkę
może jeszcze kiedyś zrozumie jak wiele go ominęło

ma dwadzieścia jeden par oczu 
które codziennie prześladują jego teraźniejszość
czasami zaczyna wierzyć w szczęście
które opłakuje nad grobem babci

nie pamięta swojego imienia
jest anonimowym darem Boga
myślę że chciałby urodzić się na nowo
  jeszcze raz wpisać w kalendarz datę swojej śmierci

Kochanej Babci


dotykając jej twarzy wiedziałem że to więcej nie wróci
bo czasami przyjacielu nie dostaje się drugiej szansy

w pokoju było czuć zapach papierosów
dorosłość smakowała jak tytoń ulatywała w sen nieskończony
na drugim końcu stygła niedopita herbata
dwie gazety
być może informacje z bieżącego dnia już nieaktualne

przeżyte lata wypełniają drżące dłonie
jest cicho bo tak nakazał lekarz
za oknem grupa ludzi jeszcze młodych pewnych że to nie minie
spaceruje burząc zalecany spokój
czasami zastanawiam się

czy zawsze jest tak pod koniec
człowiek nie zabiega o pogodę deszcz nakreśla struny życia
rozmywa ledwo wypowiadane słowa
pozostaje czekanie z wypełnionym po brzegi bólem
doświadczenie i miłość której nie zabierze ze sobą


tylko bardzo boli nieznana liczba oddechów
ostatni ruch wskazówki
tworzy w głowie obrazy wspomnień
słońce zachodzi i nikt tego nie zmieni

Przygoda z pisaniem

Nazywam się Damian Sawa i mam 21 lat. Nie wiem czy to dużo czy też nie, bo przecież wiek nie ma znaczenia... Podczas publikowania wierszy często używam nick "Skromny" przewrotność powiedzą co niektórzy...
Wszystko musi mieć swój początek, również pisanie. To już trzy lata odkąd ludzie męczą się ze mną na różnych portalach poetyckich na których obecnie publikuję coraz mniej.  Ale nie zamierzam opowiadać jak to było. O czym są moje teksty i jak należy je interpretować zostawiam już Wam czytelnicy, ja po prostu piszę.
Zaczynam swoje blogowanie i mam nadzieję że czasami ktoś mnie odwiedzi i napisze kilka słów od siebie...
Będę wrzucać wiersze, przeplatając starsze z tymi nowymi...